135 lat Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów
Dnia 6 kwietnia – 135. rocznica powstania Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów, jednej z pierwszych organizacji sportowej i najstarszego stowarzyszenia kolarskiego na ziemiach polskich, którego rola w rozwoju cyklizmu jest nie do przecenienia. Powstało w 1886 roku i działa do dzisiaj! Honorowymi Członkami Towarzystwa zostali m.in. Henryk Sienkiewicz i Bolesław Prus. Jednak zacznijmy od samego początku….
Zanim powstał tak popularny dzisiaj rower, swoją karierę rozpoczął w Europie w pierwszej połowie XIX wieku, gdzie przetoczyła się fala różnorakich jego prototypów. Na początku drugiej połowy rozpoczęto organizować pierwsze zawody na tych pojazdach.
W Warszawie w 1866 roku sensację budził trójkołowy pojazd drewniany wprawiany w ruch siłą nóg, wyprodukowany w fabryce stolarza Roberta Perla wg projektu jego syna Edmunda. Szybko jednak konstruktor zauważył, że przy skrętach trycykl jedzie tylko na dwóch kołach, to jest na przednim i jednym tylnym, usunął więc trzecie równoległe i odtąd jeździł już tylko na dwóch, czyli już jakby na właściwym rowerze. Pomalował go na czerwono, szprychy, korby i mutry na czarno, a siedzenie wymościł suknem.
Rok później, w 1867 roku z wystawy światowej w Paryżu dotarły na ziemie polskie welocypedy typu Michaux. Do Warszawy sprowadził je fabrykant powozów Władysław Romanowski, zaś pionierem jazdy był Julian Pietruszewski, wzbudzając wśród przechodniów niemałą ciekawość i zdumienie. Pojazdy te nie posiadające łańcucha ani hamulców, napędzane pedałami osadzonymi na osi przedniego koła, były ciężkie – ważyły blisko 35 kg.
5 czerwca 1869 roku w Ogrodzie Krasińskich w Warszawie odbył się pierwszy wyścig polskich cyklistów na tych maszynach. Organizatorem był Julian S. Heppen, a udział w tych gonitwach wzięli zawodnicy-sportsmeni przyodziani w bluzy płócienne przepasane paskiem, na głowach mający wielkie słomiane kapelusze ozdobione wstążkami i złotymi napisami nazw poszczególnych welocypedów: Wisła, Bielany, Wilanów… – było ich 6.
Na wzór tych welocypedów wielu stolarzy i majsterkowiczów zaczęło tworzyć własne pojazdy. Były one jednak dość dziwaczne i nieporęczne.
Wraz z pojawianiem się nowych wehikułów pojawiał się kłopot, jak ich nazywać – bywały więc: samochodami, samojazdami, welocypedami, kołopedami, kołami, czy wreszcie bicyklami. W zaborze pruskim mówiło się czasem z niemiecka o fahrradach bądź niederradach. Prześmiewcy nazywali je kościotłukami, co rzeczywiście biorąc pod uwagę konstrukcję tych pierwszych pojazdów, nie było przesadą. Dopiero później, na przełomie wieków, zaczęło upowszechniać się słowo „rower” (od angielskiego słowa „wędrowiec”, a zarazem brytyjskiej firmy, produkującej m.in. rowery właśnie).
Ale kolarski boom zaczął się na dobre właściwie od 1880 roku. W Europie rozpoczęto już rozgrywać wyścigi szosowe na różnych dystansach (szczególnie morderczy był wyścig zapoczątkowany nieco później bo w 1891 r. na dystansie 1200 km z Paryża przez Brest do Paryża); a u nas, warszawski fabrykant Emil Herżman – z zamiłowania cyklista – zaczął sprowadzać z Anglii żelazne bicykle z gumowymi oponami. Pierwszym jeźdźcem był Emil Schulz. Zainteresowanie bicyklem i samą jazdą było na tyle duże, że już w 1885 roku dyrekcja wyścigów konnych zorganizowała na placu Ujazdowskim wyścig z okazji wystawy rolniczej. Udział w tych zawodach wzięli: Emil Schulz, Mikołaj baron Jomini, Jan Służewski, Jan Doleżal, pp. Kindler i Dutkiewicz. Zalety nowych maszyn wykazane podczas tych zawodów przysporzyły jeszcze więcej nowych zwolenników. Również wśród nich był hrabia Edward Chrapowicki, który 6 kwietnia 1886 roku zaprosił do swych prywatnych apartamentów grono miłośników sportu cyklowego (głównie wywodzących się z w/w uczestników ubiegłorocznych zawodów) i zaproponował powołać stowarzyszenie krzewiące i popierające ten sport, zrzeszające entuzjastów elitarnej, jak na owe czasy, aktywności. Propozycja uzyskała aprobatę i ustalono opracowanie statutu dla powstającego stowarzyszenia.
Za tydzień, 13 kwietnia, w powiększonym gronie do 28 osób, w większości wywodzących się ze środowiska arystokratycznego, odbyło się zgromadzenie członków założycieli Towarzystwa Cyklistów w Warszawie.
„Kolarz Polski” nr 11 i 12 z 1926 roku tak opisuje to doniosłe wydarzenie [pisownia oryginalna]: „…grono ludzi dobrej woli, obdarzone zapałem pracy dla dobra obywateli, powzięło zamiar stworzenia gniazda kultury fizycznej narodu, mającego być jednocześnie źródłem krzepienia ducha i podnoszenia go do wyżyn, na których królowała „Ta, co nie zginęła”. Powoli, lecz zwycięsko zwalczano ponure tło uprzedzeń i niechęć, wrogiej polskości, administracji ówczesnej, której wszystko co tknęło polskością było nienawistnem i czemu stawiano nieprzebyte zapory. Czasy nie sprzyjały organizowaniu życia społecznego. Nie sprzyjały również olbrzymim wymogom społecznym, jakiemi były zabiegi jednostek o zdrowy i moralny rozwój młodzieży polskiej, tego fundamentu, na zrębie którego miał w przyszłości powstać potężny gmach naszej państwowości. Założyciele Towarzystwa, mając na myśli stworzenie korporacji, któraby była jedną z nielicznych wówczas ostoi zorganizowanej polskości, umieli przedstawić środek zmierzający do celu, tj. uprawianie kolarstwa za sam cel, dzięki czemu pozwolono na otwarcie Towarzystwa. W rzeczywistości jednak rower był jednym ze środków jednoczących ludzi w wielką gromadę, wśród której musiały powstać prądy, pogłębiające istotę naszego życia politycznego i szukające ujścia w rozważaniu i rozwiązaniu tych problemów społecznych, które wówczas całą siłą narzucały się wszystkim obywatelom, mającym lepsze jutro Ojczyzny na względzie. Odtąd środki i cel sprzęgły się w jedno nierozerwalne ogniwo. Obok pracy sportowej, dążącej do usprawnienia młodzieży i dania jej podstawy zdrowia fizycznego i moralnego, nabywanych wśród sprzyjającej i pogodnej atmosfery Towarzystwa, posuwały się naprzód zamierzenia założycieli, aby być zawsze w szeregu pierwszych tych, co nieśli wiarę w jasne jutro, budując, gdzie można było budować i pomagając gdzie widziano potrzebę pomocy. Te górne hasła były drogowskazem dla ludzi, którym poruczono trudną, często pełną zaparcia się siebie, rolę członków Zarządu.” Czytamy dalej: „Szereg przedsięwzięć, szereg organizacyjnych trosk, szereg tarć, jakie muszą się zdarzać w gromadzie, jak w każdym zbiorowisku, posiadającem różne cele i dążności, musi spotęgować pracę jednostek stojących na czele, aby siłę żywotną członków skierować do jednego źródła i użyć ją dla dobra korporacji. Przed takim trudnem zadaniem stanęli założyciele Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów gdy w dniu 6 kwietnia 1886 roku postanowili założyć Towarzystwo poświęcone specjalnie krzewieniu i popieraniu sportu kolarskiego. Przed twórcami tego niemal pierwszego w Polsce towarzystwa sportowego stanęły wszystkie przeszkody, które wówczas władze zaborcze stawiały chęciom gromadnego współżycia. Przeszkody jednak, dzięki energji i stosunkom założycieli, zostały szczęśliwie usunięte i już 13 kwietnia tegoż roku ukonstytuował się Zarząd nowego Towarzystwa powołując z pośród siebie pierwsze władze w osobach: Augusta hr. Potockiego jako prezesa, Edwarda hr. Chrapowickiego jako wice-prezesa oraz pp.: barona Jomini. M. Skorniakowa, A. Jenkinsa, Brunona Kaetzlera, Emila Schultza i J. Służewskiego jako członków Zarządu. W tymże dniu został przyjęty projekt statutu, który został zatwierdzony przez władze ówczesne w dniu 16 lutego 1887 roku. Poszukiwanie miejsca na siedzibę zostało wkrótce uwieńczone pomyślnym wynikiem i już w dniu 16 maja Towarzystwo znalazło się we własnym, szczupłym i skromnym lokalu, mieszczącym się przy zbiegu ulic Marszałkowskiej, Koszykowej i Kaliksta [Śniadeckich], gdzie również znajdował się niewielki placyk, na którym rozpoczęto ćwiczenia kolarskie. Lokal ten jednakże mógł służyć jedynie w okresie letnim. W czasie zimowym przenoszono się na ćwiczenia do lokalu zajętego obecnie przez kino Palace przy ul. Chmielnej. Już w roku następnym jednak, dzięki pożyczce udzielonej przez członków, zdołano zbudować na dzierżawionym placu obszerniejszy budynek, w którym już można było dość wygodnie urządzić salę do jazdy, ubikację dla rowerów, kancelarję, salę jadalną i ubieralnię. Poświęcenie lokalu tego [przy ul. Marszałkowskiej 57 przez ks. rektora Chełmickiego] odbyło się 11 grudnia 1887 roku i w nim W. T. C. przebyło cztery lata swego istnienia.”
Powstało Towarzystwo liczące w jego zaraniu 28 członków-założycieli, z jego Zarządem-Komitetem składającym się z osób ze środowisk arystokratycznych, opracowano statut i pierwszą odznakę, a wysokość składek członkowskich ustalono odpowiednio do statusu tej warstwy społecznej.
Dla wielu członków i sympatyków Towarzystwa organizowanie wyścigów i uczestniczenie w nich było kwintesencją cyklizmu. Już niedługo po założeniu, 21 czerwca 1886 roku Towarzystwo zorganizowało trzecie w Warszawie, a pierwsze klubowe wyścigi na warszawskim Placu Ujazdowskim. Udział w nich wzięło 12 jeźdźców i 2 damy. Program zawodów obejmował 8 biegów z udziałem bicykli, trycykli oraz tandemów.
Towarzystwo zajmowało się również turystyką kolarską. Pierwsza wycieczka rowerowa wyruszyła 18 lipca 1886 r. z Warszawy do Płocka – trwała 13 godzin, a jej uczestników miejscowa ludność okrzyknęła antychrystami.
18 grudnia (1886) podsumowano pierwszy rok działalności i wybrano nowe władze, ale skład Zarządu-Komitetu nie uległ wielkim zmianom. Pozostał prezesem August hr. Potocki, wiceprezesem Edward hr. Chrapowicki a kapitanem Mikołaj baron Jomini. Pomimo tego że w pierwszych latach działalności Towarzystwo było organizacją elitarną i dostęp nowych członków był ograniczony przez skomplikowany system przyjmowania oraz wysokie składki członkowskie, ilość członków wzrosła w pierwszym roku do 51, a jeździć nauczyło się 30 osób. W następnym roku członków było już 72, a w 1888 roku Towarzystwo liczyło 146.
W 1889 roku wybrano nowe kierownictwo: prezesem został Edward hr. Chrapowicki, wiceprezesem Antoni Kiersnowski, kapitanem Antoni Nipanicz a sekretarzem Antoni Fertner. „Rok 1889 był początkiem nowej ery w życiu Towarzystwa. W roku tym wszedł do Zarządu Antoni Fertner, który już w początkach wykazał tak niezwykłe zdolności organizacyjne, że w roku następnym Towarzystwo powołało go na swego wiceprezesa. Na tym trudnym i odpowiedzialnym stanowisku Antoni Fertner położył podwaliny istnienia Towarzystwa, jego przyszłej wielkości, znaczenia i dobrej sławy. Nieugięty w swych zamierzeniach dla Towarzystwa, przedsiębiorczy i umiejący patrzeć w przyszłość Fertner wkładał w pracę dla korporacji całe swe umiłowanie, sądząc słusznie, że pracując dla sportu, pracuje jednocześnie nad wielkim zadaniem, jakim jest odrodzenie fizyczne. Ramy, w jakich Towarzystwo wówczas się znajdowało, okazały się dla Fertnera za szczupłe, Rozumiał, że w tych warunkach zarówno rozwój kolarstwa jak i życia towarzyskiego nie zdoła się pomieścić, i że należy im stworzyć bardziej sprzyjające warunki. Myśl swoją zdołał Fertner urzeczywistnić, mimo opozycji, która głosiła, że zamierzenia Fertnera sprowadzą ruinę finansową Towarzystwa i grożą mu zagładą. W rezultacie nieustannych zabiegów Fertnera Walne Zebranie Towarzystwa uchwaliło w dniu 17 lipca 1891 roku nadzwyczajne kredyty na wydzierżawienie i budowę własnej siedziby na terytorjum obecnych Dynasów. Tylko optymista i człowiek z dużą wiarą w przyszłość mógł porwać się na tak olbrzymie, ze względu na środki, przedsięwzięcie, gdyż dzisiejszy park Dynasowski przedstawiał wówczas bagniste pustkowie bez dróg, zarosłe krzewami, na którego zboczach można było budować jedynie po dużym nakładzie pracy.”
W pierwszych latach swojej działalności Towarzystwo Cyklistów w Warszawie nie posiadało własnego i trwałego toru do jazdy. Plac przy klubie, z powodu swojego rozmiaru oraz trójkątnego kształtu, nie pozwalał na trening szybkiej jazdy. Rywalizowano więc na warszawskim Polu Mokotowskim i na bitych odcinkach dróg wokół Warszawy. Na odpowiednią arenę zmagań przyszło jeszcze trochę poczekać.