DYNASY

Data: 20 kwietnia 2021, Kategoria: Aktualności , Autor: admin
18 kwietnia 1892 r. nastąpiło położenie i poświęcenie kamienia węgielnego pod budowę siedziby Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów i toru kolarskiego w Warszawie.
Z tej okazji udostępniam garść informacji o powstaniu Dynasów.
Nazwa Dynasy pochodzi od spolszczonego nazwiska księcia de Nassau. Książę Karol Henryk Mikołaj Otto de Nassau-Siegen, mając piętnaście lat zaciągnął się jako ochotnik do wojska francuskiego, szybko został porucznikiem piechoty a zaraz potem kapitanem dragonów. Książę w latach 1766-1769 brał udział w słynnej pierwszej francuskiej wyprawie odkrywczej dookoła świata Louisa Antoine de Bougainville, podczas której zasłynął jako… kochanek władczyni Tahiti! Nazwisko księcia pojawia się w „Panu Tadeuszu” jako książę Denassów. W księdze VIII Zajazd „Pana Tadeusza” znajduje się taki fragment (233-247): „W świcie Księcia, był książe niemiecki Denassów, O którym powiadano, że w Libijskiej ziemi Goszcząc, polował niegdyś z królmi murzyńskiemi I tam tygrysa spisą w ręcznym boju zwalił, Z czego się bardzo książe ów Denassów chwalił…” W objaśnieniach autora do tego fragmentu czytamy: „Właściwie Książe de Nassau-Siegen. Sławny podówczas wojownik i awanturnik. Był admirałem moskiewskim i pobił Turków na Lemanie, potem sam na głowę pobity od Szwedów. Bawił czas jakiś w Polszcze, gdzie otrzymał indygenat. Pojedynek Księcia de Nassau z tygrysem, brzmiał wówczas po wszystkich gazetach Europejskich”. Od 1779 r. mieszkał w Polsce, gdzie przyjaźnił się z królem Stanisławem Augustem Poniatowskim. W 1780 r. ożenił się z Karolinę Sanguszkową z domu Gozdzką – właścicielką posiadłości „na ogromnych wzgórzach, w miasteczku Aleksandrji, zaraz obok koszar kadeckich króla Stanisława”. Przepiękny modrzewiowy pałac Gozdzkich, przedtem dawna siedziba rodu książęcego herbu Szreniawa – Lubomirskich, spłonął w 1776 lub 1777 r. Nowo budowany pałac też spłonął w 1788 r. i ocalało z niego jedynie południowe skrzydło, które zamieszkiwała przez jakiś czas biedota. Po tym okresie opuszczone ogrody pałacowe zarosły i zdziczały. Do posiadłości, na której znajdował się pałac, przylgnęły nazwy – Góry de Nassau, Góry Dynasowskie oraz Wzgórza Denassowskie – które dały właśnie nazwę Dynasy. Po spalonym pałacu pozostał plac, na którym kolejny właściciel – hrabia Seweryn Uruski postanowił w połowie XIX wieku zorganizować handlowe centrum Warszawy – targowisko Sewerynów, lecz konkurencja bazarów i targowisk była zbyt silna i targowisko splajtowało. Po śmierci hrabiego Seweryna Uruskiego, jego córka księżna Maria Światopełk-Czetwertyńska wydzierżawiła w 1892 r. teren Dynasów Warszawskiemu Towarzystwu Cyklistów.
A był to czas dla Towarzystwa tak opisywany przez kronikarza: „A więc sport welocypedowy względnie dość pomyślnie się u nas rozwijał w ciągu lat ubiegłych, wytwarzając z każdym rokiem coraz więcej nowych sił sportowych. Rezultat ten bezwarunkowo byłby jeszcze donioślejszym, gdyby nie to, iż klub nie posiada dotąd własnego, stałego i dobrego toru. Wielu bowiem zraża się trudnościami, z jakimi wobec tego borykać się trzeba, ażeby chociaż względnie wyćwiczyć się do wyścigów. Plac do jazdy przy klubie z powodu swej szczupłości, jak również trójkątnego kształtu do trenowania nie bardzo się nadaje, nie można bowiem zataczać na nim większych kręgów, a tym samym rozpędzać się dość szybko. Drogi szosowe pod miastem … znajdują się w bardzo smutnym stanie… Nic więc dziwnego, że z tej przyczyny wielu cyklistów traci ochotę do przyjmowania udziału w wyścigach…”
Całą sytuację jak do tej dzierżawy pod budowę nowej siedziby i toru kolarskiego doszło opisuje „Kolarz Polski” z 1926 roku: „Rok 1889 był początkiem nowej ery w życiu Towarzystwa. W roku tym wszedł do Zarządu Antoni Fertner, który już w początkach wykazał tak niezwykłe zdolności organizacyjne, że w roku następnym Towarzystwo powołało go na swego wiceprezesa. Na tym trudnym i odpowiedzialnym stanowisku ś. p. Antoni Fertner położył podwaliny istnienia Towarzystwa, jego przyszłej wielkości, znaczenia i dobrej sławy. Nieugięty w swych zamierzeniach dla Towarzystwa, przedsiębiorczy i umiejący patrzeć w przyszłość ś. p. Fertner wkładał w pracę dla korporacji całe swe umiłowanie, sądząc słusznie, że pracując dla sportu, pracuje jednocześnie nad wielkim zadaniem, jakim jest odrodzenie fizyczne. Ramy, w jakich Towarzystwo wówczas się znajdowało, okazały się dla Fertnera za szczupłe. Rozumiał, że w tych warunkach zarówno rozwój kolarstwa jak i życia towarzyskiego nie zdoła się pomieścić, i, że należy im stworzyć bardziej sprzyjające warunki. Myśl swoją zdołał Fertner urzeczywistnić, mimo opozycji, która głosiła, że zamierzenia Fertnera sprowadzą ruinę finansową Towarzystwa i grożą mu zagładą. W rezultacie nieustannych zabiegów Fertnera Walne Zebranie Towarzystwa uchwaliło w dniu 17 lipca 1891 roku nadzwyczajne kredyty na wydzierżawienie i budowę własnej siedziby na terytorjum obecnych Dynasów. Tylko optymista i człowiek z dużą wiarą w przyszłość i powołanie Towarzystwa mógł porwać się na tak olbrzymie, ze względu na środki, przedsięwzięcie, gdyż dzisiejszy park Dynasowski przedstawiał wówczas bagniste pustkowie bez dróg, zarosłe krzewami, na którego zboczach można było budować jedynie po dużym nakładzie pracy.”
Postanowiono na tym terenie wznieść siedzibę Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów wg projektu Stefana Szyllera, a obok poniżej skarpy tor kolarski – ziemny, 6.metrowy o długości 383 m z podniesieniami na łukach na 1 metr, dookoła sadzawki z wyspami.
Uroczystość położenia i poświęcenia kamienia węgielnego pod budowę budynku klubowego i toru kolarskiego na Dynasach odbyła się 18 kwietnia 1892 roku (za „Kolarzem Polskim” – zaś Bogdan Tuszyński w książce „100 lat WTC – Kolarstwa Polskiego” podaje datę 24 kwietnia).
Prace rozpoczęto jeszcze w kwietniu 1892 r., a dzięki wybitnej pomocy fachowców: inż. Henryka Hussa, inż. Władysława Czernickiego, budown. Jana Lilpopa i budown. Stefana Szyllera, posuwały się tak szybko, że już 12 września 1892 r. pierwsi cykliści sprawdzają jego walory i przydatność. 18 września 1892 r. odbyło się oficjalne i uroczyste otwarcie lokalu Towarzystwa i pierwszego w Warszawie toru kolarskiego. A tak wspominano to doniosłe wydarzenie: „Pogoda nie dopisała zupełnie, mimo to w lokalu Towarzystwa już o 11-tej godzinie gwarno. Dużo twarzy znajomych, cała prasa w komplecie, świat artystyczny i muzyczny reprezentowany również licznie, nawet higiena wysłała tu wielu swoich zwolenników. Przebiegamy liczne salony, po schodkach wchodzimy na górę, skąd na najwyższą galeryjkę. Pod nami w głębi co najmniej 80 stóp rozłożona piękna sadzawka, na niej trzy malownicze wyspy, a dokoła czarną wstęgą zarysowuje się tor wydłużony, jak elipsa. …Czekamy … na ks. biskupa Ruszkiewicza. Powóz jego nadjeżdża i przesuwa się wolno wśród żywych szpalerów. Prezes wprowadza ks. biskupa … wśród śpiewów, które wykonały chóry teatralne. Uroczystość rozpoczęta została. I znów uroczy chór męski rozlega się pod sklepieniem sali, a następnie odzywa się muzyka hen gdzieś z dołu ogrodu. To nowy marsz skomponowany przez p. Pianowskiego. Po nim daje się słyszeć rożek cyklistów. To sygnał do wymarszu. W sali szczęk rowerów i bicykli. Jeden za drugim wyjeżdżają cykliści i pod wodzą kapitana p. St. Lepperta stają w trójkach na torze. … Znów odzywa się rożek i korowód rusza. Na czele jedzie p. Leppert, potem dwóch wicekapitanów na bicyklach, a następnie korowód prowadzi pani Wurcel, dzielna sportsmenka. Welocypedy mkną coraz prędzej, coraz szybciej – jeden za drugim. … Deszcz zmusza publiczność schronić się do dużej sali, gdzie wśród dźwięków orkiestry odbywa się wyższa jazda na bicyklach i rowerach. Największe oklaski otrzymali: p. Białkowski, p. Bocquet i p. Bulikowski. … Komitet Towarzystwa przyjmował swych gości w górnym lokalu, gdzie red. St. Lesznowski zaznaczył postęp towarzystw sportowych, a p. Olędzki wręczył puchar ofiarowany przez redakcję Kuriera Codziennego. Wiele stowarzyszeń nadesłało swoich przedstawicieli (Łódź, Kalisz), inne zaś złożyły swe życzenia w licznych depeszach…”
Wielki triumf pomysłodawcy przedsięwzięcia Antoniego Fertnera, ale i Stanisława Lepperta, Feliksa Wojtkiewicza, Apolinarego Jabłczyńskiego i całego WTC! Było bagniste pustkowie, wymagające rozległych prac, których wynik przerósł najśmielsze wyobrażenia – powstał piękny i rozległy staw o regularnych owalnych konturach z trzema wysepkami. Na jednej powstała altana dla muzyków tworzących nastrój dla gości i głównych bohaterów. Loże, trybuny dla widzów, pawilon dla wyścigowców/sala sportowa przede wszystkim do ćwiczeń cyklowych, pałacyk klubowy, a w nim sala zebrań, bufet, czytelnia, sala bilardowa, pokój dla dam, dwie kancelarie, no i sam tor kolarski – oto pobieżny rzut oka na Dynasy. Latem jeżdżono rowerami wokół jeziorka, po którym można było pływać kajakiem, łowić ryby, zimą urządzano tu lodowisko. Teren oświetlał ruchomy reflektor elektryczny, który był jak na owe czasy, niezwykłą atrakcją.
„Kolarz Polski” z 1926 r.: „Koszt ogólny budowy wyniósł przeszło 65.000 rubli. Na tak olbrzymi wydatek jednorazowy Towarzystwo zdobyć się nie mogło. Powstały wtedy nawet poważne zarzuty przeciwko inicjatorowi [A. Fertner] za zbyt nieoględne traktowanie finansowej strony sprawy. Zdołano jednak wyjść z tego trudnego położenia. Nowy Zarząd, wybrany w 1893 roku zdołał uzyskać szerokie poparcie u członków Towarzystwa i duże wyrozumienie ze strony przedsiębiorców budowy. Zaciągnięto nową pożyczkę u członków, wypuszczając udziały, które wkrótce dały poważną sumę 25.825 rubli. Liczba ogólna udziałów wyniosła 1033, na którą złożyło się 226 członków. Składali się na powyższą sumę niemal wszyscy, stosownie do swej zamożności. Większe ilości zakupili Wojciech Sawicki, bar. Leopold Kronenberg, Alfons Jankowski, Teodor Wilhelm, August hr. Potocki. Kazimierz Karszo Siedlewski, Bruno Ketzler, Gustaw Szyller i inni. Najmniejszy udział wynosił 25 rbl. Zebraną sumę zużytkowano w ten sposób, że zaspokojono przedewszystkiem najpilniejsze zobowiązania. W roku 1894 wybrano t. zw. Komisję amortyzacyjną, która przez szereg lat, korzystając z każdego dopływu gotowizny, drogą losowania wybierała udziały i spłacała pożyczki ich właścicielom. W dniu 30 marca 1904 roku został spłacony ostatni udział, a Towarzystwo, zbywszy się troski o dzień jutrzejszy mogło przystąpić do rozszerzenia swej działalności. W tym okresie życie organizacyjne i jego prawa pogłębiono w ten sposób, że dzięki temu uniknięto tak częstych i przykrych nieporozumień do jakich przyczynia się życie gromadne. Również w zakresie sportowym wytworzony został porządek oparty na wzorach europejskich i doprowadzony do precyzji i ścisłości. Utworzone wówczas prawa siłą swych wartości dotrwały aż do dni dzisiejszych, ulegając niewielkim zmianom, które nowe warunki życia podyktowały.”
Opracował: Jerzy Gajewski

175682843_10214501533891042_8527765600798425228_n 175528670_10214501576092097_5393588465624120638_n 175557552_10214501223243276_6894517206073916147_n 175487011_10214501448048896_4512963896794844525_n 175319726_10214501421168224_8950162789341737051_n 175178549_10214501100360204_4550340261388089323_n 175171322_10214501577972144_1940203474822685866_n 175152004_10214501601052721_6400655270036643810_n 174731396_10214501609492932_3977209766209284185_n