O „BOSSie”…

Data: 9 stycznia 2015, Kategoria: Aktualności , Autor: admin

4 grudnia minęła 4. rocznica tragicznej śmierci Sławka Gołębiowskiego „BOSSa”, zawodnika naszego klubu WKS Legia Masters.
Bardzo dobry kolega, uprzejmy, serdeczny, życzliwy, uczynny, szczery, zawsze pogodny, nigdy nikomu nie powiedział przykrego słowa, ani nie dokuczył – taki właśnie był Sławek i za to był przez wszystkich lubiany. Ale przede wszystkim miał „hopla” na punkcie roweru.
Pamiętam, na przełomie lat 80/90. zaczyna pojawiać się na Rondzie Babka na zwykłym sportowym rowerze; nie w stroju kolarskim a w dresie BOSS (stąd właśnie Jego pseudonim – trochę też nadany przewrotnie). Na początku było mu naprawdę trudno, ale z czasem radził sobie coraz lepiej. Był ciekaw, wszystkiego co związane z rowerem, z treningiem, z odżywianiem, wreszcie ze ściganiem. Zadawał czasem nawet naiwne pytania, ale nie miał przecież za sobą, jak większość z nas, kariery zawodniczej – był można powiedzieć amatorem-entuzjastą ogarnięty pasją kolarską. Później sprawił sobie kolorowego „Fondriesta” i pamiętamy czym był dla Niego ten rower. W mieszkaniu nawet stał koło Jego łóżka. Rower zawsze wyczyszczony, błyszczący – niemalże traktowany jak żywa istota.
I ta Jego wielka, ogromna wręcz ambicja. Na początku nie chciał być ostatni, a z czasem dążył nawet do zwycięstw. Jak bardzo cieszył się ze swoich osiągnięć – z wysokich lokat. Ale niestety, chociaż aż do przesady dbał o siebie i swoje zdrowie, los nie ustrzegł Go przed chorobą. Przez jakiś czas nie mógł przez to jeździć na rowerze – nawet turystycznie. Właśnie w tym czasie spotkałem Go siedzącego… w Parku Młocińskim na ławce. W miejscu gdzie cała brać kolarska co roku spotykała się w Nowy Rok. Był autentycznie załamany. Wyznał mi że miał zawał, i nie może… jeździć. Tylko to dla niego było ważne, tylko to się liczyło. Powiedziałem na pocieszenie, że inni też mieli taką przypadłość, a potem jeździli i nawet wygrywali. Od razu dostrzegłem w Jego oczach iskierkę nadziei i tej Jego wielkiej ambicji. I rzeczywiście później jeszcze nie raz stanął w kolarskie szranki.
Niestety Jego wszystkie plany legły w gruzach 4 lata temu – tragiczna śmierć przekreśliła wszystko. Był dobrym człowiekiem – jak samo nazwisko mówi – o gołębim sercu, i pozostawił po sobie same dobre wspomnienia. Takiego będziemy BOSSa pamiętać.
Dlatego warto było uczcić pamięć o Sławku tym skromnym, jak On sam, pomnikiem, ufundowanym przez nas. W tym miejscu należą się podziękowania dla Zygmunta, którego ogromna determinacja doprowadziła do tego, że ten pomnik w ogóle stoi. To co było niemożliwe, czyli załatwienie pozwolenia, zdołał załatwić. A i przy samej realizacji był bardzo zaangażowany i niestrudzony. Ciężko mi było w tych poczynaniach dotrzymać mu kroku. Ale udało się, nareszcie Sławek ma pomnik. Dzięki Pani Ani i Kolegów z Legii i WTC życzliwości i zebranym, skromnym, ale jednak jak się okazało wystarczającym, funduszom.

Oby pamięć o Sławku przetrwała dłużej niż ten pomnikowy granit

wspominał Jerzy Gajewski

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA